Niemal równo ćwierć wieku temu lotnictwo amerykańskie zbombardowało Trypolis i Bengazi, a prezydent Reagan oskarżył Libię o terroryzm wymierzony w USA, po ataku na dyskotekę „La Belle” w Berlinie Zachodnim. W 1992 r. ONZ nałożyła na Libię sankcje gospodarcze - po 11 latach zniesione, gdy Muammar al-Kaddafi wziął na siebie odpowiedzialność za zamach na samolot pasażerski (dziś już nie istniejącej) linii Pan Am, który eksplodował w 1988 r. nad szkockim miasteczkiem Lockerbie i wypłacił rodzinom ofiar łączne odszkodowanie prawie trzy miliardy dolarów.
W późniejszym okresie Zachód, a zwłaszcza śródziemnomorskie państwa Europy Zachodniej, współpracowały w różnych dziedzinach (nie tylko gospodarczej, lecz. np. walki z nielegalną migracją) z Przywódcą Rewolucji 1 Września, który stworzył unikatowy system polityczny bazujący na swej „Zielonej Książce” (tzw. Dżamahiriję - „państwo ludu”), mający stanowić alternatywę dla kapitalizmu i komunizmu i przetrwał nader trudny czas.
Nie zajmujący oficjalnie żadnego stanowiska Kaddafi, to bardzo doświadczony i sprytny polityk, stosujący skutecznie - dzięki ogromnym środkom z eksploatacji ropy i innych surowców - metodę „kija i marchewki”. Jeśli ktoś myślał, iż fala „arabskiej zimy ludów”; zmiecie łatwo tego twardego „zawodnika” po 42 latach z piedestału - tak, jak uczyniła to z Hosni Mubarakiem w Egipcie, czy Ben Alim w Tunezji, to się grubo mylił. Ale czy uratuje się i tym razem? Bez wątpienia stoi wobec największego wyzwania w swej karierze, jakim jest atak lotniczy koalicji pięciu państw Ameryki Północnej i Europy Zachodniej!
Operację „Świt Odysei”, rozpoczętą w sobotę wieczorem - po paryskiej konferencji na szczycie (z udziałem sekretarzy generalnych ONZ i Ligi Państw Arabskich, sekretarz stanu USA, liderów Unii Europejskiej oraz przywódców szeregu jej państw członkowskich, ale bez władz Unii Afrykańskiej i z minimalną reprezentacją krajów arabskich) - umożliwiło przyjęcie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji 1973, zezwalającej na akcję chroniącą ludność cywilną przed atakami sił Kaddafiego, lecz bez użycia oddziałów lądowych. Od głosu wstrzymały się m.in. Chiny, Rosja, Indie i Niemcy, przy czym te dwa pierwsze mocarstwa już teraz w pewnym sensie krytykują rozwój wydarzeń. Nie ulega przy tym wątpliwości, że bez tej operacji - wydaje się nieco spóźnionej - masakra cywilów stałaby się faktem.
Rysuje się kilka dalszych scenariuszy. Pierwszy - raczej teoretyczny, to ustąpienie Kaddafiego, po zniszczeniu trzonu jego sił zbrojnych, zwłaszcza lotnictwa i sił pancernych. Drugi, to obalenie przywódcy Dżamahiriji (dysponującego m.in. ogromną liczbą świetnie opłacanych najemników, szczególnie z Nigru i Czadu) pod naporem rebeliantów, wspieranych przez Zachód. Trzeci, to przeciągająca się wojna domowa, która może w perspektywie doprowadzić nawet do podziału ogromnego terytorium Libii (6 razy większego od Polski, choć zamieszkałego zaledwie przez 6,5 mln osób - żałuję, iż podczas trzech krótkich tam pobytów nie zdołałem odwiedzić najbardziej fascynującego Fezzanu) na dwa państwa, jak stało się to właśnie z Sudanem. I ostatni - negocjacje, które mogłyby być prowadzone np. przez Turcję lub Unię Afrykańską i zaowocować jakimś kompromisem.
Choć sytuację trudno jednoznacznie ocenić, na dziś przychylałbym się raczej do scenariusza trzeciego.
Tadeusz IwińskiPS. Gdybym wierzył w kabalistykę, to akcentowałbym znaczenie liczby 22. Tyle dystryktów (szabija) liczy Libia, tylu członków ma Liga Państw Arabskich i tylu liderów było w Paryżu.