Siatkarze Indykpol AZS-u UWM Olsztyn wyrównali stan rywalizacji o utrzymanie w PlusLidze. Wczoraj (19.03) podopieczni Gheorghe’a Cretu wygrali z Fartem Kielce 3:2.
Sobotni pojedynek w Uranii miał pokazać, czy olsztynian stać jeszcze na walkę o siódmą lokatę w lidze i tym samym utrzymanie się w szeregach najlepszych polskich drużyn. I pokazał, choć po pierwszym secie nic nie wskazywało na to, że gospodarze zejdą z boiska z podniesionymi głowami. Mecz rozpoczął się bowiem od wysokiego prowadzenia gości. Po czterech akcjach kielczanie prowadzili... 4:0. Nic więc dziwnego, że trener AZS-u już wtedy poprosił o czas na rozmowę z zespołem. Po chwili przerwy pierwszy punkt olsztynianom zapewnił atakiem Samuel Tuia. Nie był to jednak żaden przełom bo goście nie zaprzestali punktowych akcji. Gospodarze natomiast zdobywali punkty tylko dzięki błędom kielczan lub atakom Francuza. Dopiero szósty punkt zdobyli w inny sposób bo blokiem Wojciecha Winnika i Piotra Haina.
Z czasem przewaga gości rosła. Na drugą przerwę techniczną siatkarze schodzili przy stanie 8:16, chwilę później różnica pomiędzy obiema drużynami wynosiła już 10 punktów. Ostatecznie partię skutecznym atakiem zakończył Ludovic Castard. Fart wygrał 25:14. Postawa olsztynian tak zdenerwowała trenera Cretu, że ten dokonał zmiany na najistotniejszej na boisku pozycji rozgrywającego. W końcówce seta Kerta Toobala zastąpił Axel Jacobsen. Duńczyk po zakończeniu partii znowu zasiadł na ławce. Być może nie zyskał uznania w oczach szkoleniowca. Do czasu...
Druga odsłona pojedynku rozpoczęła się od punktowego ataku Haina. Ten sam zawodnik po chwili popisał się dobrą zagrywkę, dzięki czemu olsztynianie prowadzili dwoma punktami. To najwyraźniej rozwścieczyło kielczan, którzy za sprawą kilku składnych akcji prowadzili po chwili 5:2. Cretu zdecydował wtedy, że na boisku ponownie pojawi się Jacobsen. Po jego wejściu olsztynianie zdobyli dwa oczka. Najpierw skutecznym atakiem popisał się Tuia, a po chwili wyczyn kolegi powtórzył Winnik. Niestety, mimo szczerych chęci AZS nie był w stanie wyrównać. Na obie przerwy techniczne goście schodzili prowadząc dwoma punktami.
Przełom nastąpił po drugiej pauzie. Dwukrotnie atomową zagrywką popisał się Jacobsen. Piłka po jego dwóch serwisach otarła się o taśmę i spadła wprost na stronę kielczan. Trzeci raz się nie udało - Duńczyk trafił w siatkę. Kilka minut później stało się jednak to, na co czekali kibice. Po aucie Roberta Szczerbaniuka gospodarze wyszli na prowadzenie. Gościom udało się jeszcze wyrównać, ale był to początek ich końca w tym secie. Kontrowersyjna decyzja sędziów dająca Fartowi 21 punkt tak zdenerwowała olsztynian, że ci zdobywając cztery oczka z rzędu rozstrzygnęli seta na swoją korzyść.
W kolejnej partii także nie obyło się bez walki punkt za punkt. Tym razem jednak gospodarze nie pozwolili uciec gościom na samym początku seta. Wręcz przeciwnie, w trzeciej partii to AZS dyktował warunki. Wyrównana gra zwiastowała nerwową końcówkę. Swoje trzy grosze dołożyli sędziowie, którzy przy pierwszym setbolu dopatrzyli się czterech odbić po stronie gospodarzy. Zimną krew zachował jednak niezawodny Tuia. Jego dwa ataki przypieczętowały zwycięstwo AZS-u w trzecim secie.
Wchodząc na boisko przed czwartą partią olsztynianie zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli teraz nie przypieczętują wygranej, w tie-breaku będzie im znacznie trudniej. W tym sezonie AZS nie ma bowiem szczęścia do piątych partii. Pocieszające było tylko to, że gościom w tie-breakach też nie idzie.
Los chciał, że ostatecznie doszło do dogrywki, bo w czwartej partii lepsi okazali się kielczanie. Wielkiej przewagi jednak nie osiągnęli. Co więcej, sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Zaczęło się od prowadzenia gości 3:0. Po kilku minutach było już 8:5 dla AZS-u, a niewiele później goście doprowadzili do remisu. Walka punkt za punkt trwała do tego samego momentu, co w poprzednim secie. Tym razem jednak to drużyna przyjezdna zaprezentowała się lepiej w końcówce. Goście wygrali do 22. O wszystkim miał zatem zadecydować piąty set.
Ten rozpoczął się ponownie od wyrównanej walki. Przy stanie 4:4 na zagrywkę wszedł Dawid Gunia. Pole skąd wykonuje się serwisy opuścił dopiero po... siódmej zagrywce. Wtedy było już niemal jasne, że goście z tego pojedynku zwycięsko nie wyjdą. Co prawda udało się im nieco zmniejszyć stratę, ale dogonić gospodarzy już nie zdołali. Spotkanie zakończyło autowe uderzenie Szczerbaniuka.
Najlepszym zawodnikiem meczu wybrano Axela Jacobsena, który zastąpił Kerta Toobala. Czy na długo, czy tylko na jedno spotkanie, okaże się w środę 30 marca. Na ten dzień zaplanowano trzeci pojedynek obu zespołów. Do Olsztyna siatkarze wrócą 2 kwietnia. Rywalizacja toczy się do trzech wygranych.
Z D J Ę C I A