Od trzech lat w Polsce wzorem Amerykanów obchodzimy nietypowe święto - Dzień Liczby π - Pi. Zaskakujące to świętowanie i raczej pasjonujące matematyków. Większość na wspomnienie tej liczby oblewa zimny pot. Śnią się matematyczne koszmary.
Po raz pierwszy Dzień Liczby Pi obchodzono w 1988 roku w muzeum nauki Exploratorium w San Francisco. Obchody są bardzo popularne w kręgach akademickich. W Polsce również to święto cieszy się uznaniem głownie naukowców. U nas organizują je od 3 lat pracownicy i studenci Politechniki Warszawskiej. W tym roku jedną z największych atrakcji być gra miejska „Śladami liczby Pi”. Zabawne.
Dlaczego jednak wybrano na świętowanie Pi właśnie 14 marca? Po prostu liczbę zapisuje się w USA jako 3.14. Stąd widać od razu, że trójka to miesiąc, a 14 to dzień. Pi, zwana jest też ludolfiną - od jednego z liczących jej miejsca po przecinku. Zaskakujące, że jako jedyna liczba w świecie ma swoje święto. Kto by pomyślał wkuwając matmę, że coś takiego wymyślą. Chyba niewielu, a jednak...
Okazuje się, że Pi to jedna z pierwszych odkrytych przez człowieka liczb niewymiernych. To stała wartość, która określa stosunek obwodu koła do jego średnicy. Pi to skrót od greckiego słowa perimetron, które oznacza obwód.
Jako pierwszy podobno wartość tej liczby, z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku dokonał Archimedes w III w. p.n.e. Jednak to nie był jego pomysł. Pi „stworzyli” Sumerowie, którzy wymyślili koło. Czy te wyliczenia stosowali w swych pracach? Nie wiadomo, ale chyba tak, bo jak by powstała tak wspaniała cywilizacja.
O niezwykłej Pi można znaleźć zapiski nawet w Biblii. Jest mowa o niej w opisie budowy świątyni króla Salomona. Tę liczbę badali również Egipcjanie, którzy podawali, że jest to 16/9 podniesione do kwadratu. To było dość dokładne przybliżenie tej liczby. Zmieniające się epoki rozwijały „pojemność” liczby Pi. Na początku XVII wieku niemiecki matematyk, Ludolph van Ceulen, podał jej rozwinięcie z dokładnością do 35 miejsc po przecinku. Po jego śmierci, w dowód uznania dla jego dzieła wyryto mu przepiękne Pi na nagrobku. Tym samym związano go z nią na trwale. Co więcej od jego imienia zaczęto nazywać Pi ludolfiną.
Po prawie 300 latach brytyjski matematyk amator, William Shanks obliczył wartość liczby tej liczby z dokładnością do 707 miejsc po przecinku. To wiekopomne dzieło zajęło mu aż 15 lat, bo liczył na tzw. piechotę. Dziś po wrzuceniu liczydła w komputer liczba ta jest w zasadzie niekończącym się ciągiem cyfr. Jeszcze nie tak dawno Japończyk Daisuke Takahashi z Uniwersytetu Sukuba stwierdził, że jest w niej około 123 miliardy miejsc po przecinku. Obecnie wiadomo, że to znacznie więcej.
W styczniu 2010 roku francuski informatyk Fabrice Bellard ogłosił, że obliczył właśnie liczbę Pi z dokładnością do prawie 2,7 bilionów miejsc po przecinku. Uff! gorąco się robi... I to podobno nie koniec. Czyżby ta liczba była jakimś boskim wyznacznikiem nieskończoności i wiecznej kontynuacji? Naukowcy twierdzą, że bicie rekordów w obliczeniach liczby Pi mało ma wspólnego z wymierną nauką, a bardziej ze sportem. Zajmują się tym jedynie hobbiści. Godne podziwu, mnie wydaje się takie wyliczanie zupełnie bez sensu.
Specjaliści sądzą, że Pi to liczba „dzika”, czyli nieregularna, wzbudzająca zainteresowanie nie tylko pasjonatów liczenia, ale też artystów. Nasza noblistka, Wisława Szymborska poświęciła tej liczbie jeden ze swoich wierszy. Zachwycała się jej możliwościom. Natomiast w Internecie można posłuchać utworu Cate Busch z liczbą Pi w roli głównej. Chętnych odsyłam na stronę internetową. Wystarczy wrzucić hasło: „liczba Pi” i kliknąć w muzyczną ikonę. Utwór o słynnej liczbie niczego sobie, dość ciekawy, ale nie powala na kolana. Nieco nudnawy muzycznie.
Z drugiej strony podobno można poczuć, jak brzmi samo Pi. Po przypisaniu kolejnym dźwiękom gamy cyfr od 1 do 9 i „zagraniu” ludolfiny, czyli cyfr z jej rozwinięcia, powstaje zaskakująca melodia, której można posłuchać i którą można grać bez końca. Przyznam, że nie próbowałem tego zrobić, ale chętni mogą. W sumie ciekawe, jak to brzmi? Czy czasem nie jak kocia muzyka? Może jednak skusić się, choćby jedynie w hołdzie dla tej liczby.