Gdy jedna z osób niepełnosprawnych poprosiła mnie o podwiezienie do urzędu pracy w Olsztynie, przeżyłem szok. Podnośnik do inwalidzkich wózków blokowała tam taczka.
W czasie, gdy 5 grudnia w Ośrodku Pomocy Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich Otwarte Serca Centra Doradcze przy ul. Warszawskiej trwała giełda pracy dla niepełnosprawnych, pojechałem ze znajomym do urzędu pracy w Olsztynie.
Niepełnosprawny Pan X (inicjał nazwiska zmieniony, lecz czy to ważne?) - wyższe studia, prawo jazdy, obsługa komputera) - musiał tam osobiście dopełnić bardzo ważną urzędowo czynność - podpisać swoją gotowość do podjęcia pracy. Czynił tak już kilka razy w tym roku, bo od kwietnia urząd pracy nie miał dla niego odpowiedniej oferty.
I za każdym razem przechodzi taką samą procedurę: po pokonaniu wózkiem pierwszych drzwi naciska przycisk dzwonka, znajdującego się po prawej stronie klatki schodowej, bo do sali operacyjnej urzędu prowadzą wysokie schody. Wtedy pojawiają się pracownicy urzędu i mozolnie wciągają pana S. na piętro (wysoki parter?).
- Wszystkie oczy petentów są skierowane na mnie. Jestem sensacją i dobrze się z tym nie czuję - mówi pan S., zatrzymując swój wózek przy stanowisku do obsługi osób niepełnosprawnych.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w urzędzie jest specjalna platforma do transportu inwalidów po schodach. Jest, ale jakby jej nie było. Pan S. twierdzi, że nigdy nie działała.
Że coś z tą platformą nie tak, przekonałem się już w sekretariacie. Gdy powiedziałem, że chcę z dyrektorem urzędu rozmawiać o windzie dla niepełnosprawnych, to miła pani zapytała:
- Winda? Jaka winda?Na szczęście dyrektor Zespołu Urzędów Pracy w Olsztynie Janina Migdalewicz wiedziała, o co chodzi:
- No cóż, windy, jak każda rzecz, się psują i że nasza nie działa, to jest prawda. Właśnie piszemy wniosek do starostwa w Olsztynie i prezydenta miasta o pieniądze na nową windę w przyszłym roku budżetowym. Bo wie pan, że mamy dwóch przełożonych i wszystko trzeba dwa razy adresować?- A to pech, ta winda ciągle się psuje, a remont drogo kosztuje i nie mieliśmy na to pieniędzy. Właściwie remont już się nie opłaca, bo części są drogie, a urządzenie jest u nas już 12 lat. Potrzebna jest nowa winda, a taka kosztuje około 50 tysięcy złotych - dorzuciła Ewa Woźniczko, kierownik działu organizacyjno-administracyjnego PUP.
Dyrektor Janina Migdalewicz powiedziała, że liczyła na pomoc z PFRON.
- Widząc, że przed wieloma firmami powstają podjazdy z windami, myślałam, że tam znajdę dofinansowanie na zakup nowej windy, ale odpowiedziano mi (tu pada nazwisko pani Wojciechowskiej z olsztyńskiego oddziału PFRON), że tego typu refundacja kosztów należy się tylko osobom indywidualnym.Perypetie z PFRON potwierdza zastępczyni dyrektora PUP Grażyna Główczyńska:
- Podobno PFRON ma takie przepisy, bo przecież gdyby były na to pieniądze, to programy pisać umiemy i napisałybyśmy odpowiedni wniosek o dotację.Na zakończenie rozmowy dyrektor Migdalewicz przypomniała, że w PUP obowiązuje surowy nakaz, by pracownicy byli wyczuleni na sprawną obsługę niepełnosprawnych. W przypadku windy to awaryjna procedura:
- Gdy wyznaczeni pracownicy usłyszą dzwonek, mają natychmiast zająć się taką osobą. Jeśli petent na wózku nie chce być wniesiony po schodach do góry, kompetentny pracownik schodzi do niego i obsługuje go w portierni. Nikogo nie odprawiamy z kwitkiem, ale takich osób zgłasza się do nas niewiele.Powtarzam te wyjaśnienia memu znajomemu.
- Ale ja nie chcę być obsługiwany awaryjnie, tylko jak każdy normalny obywatel: bez szumu i nie w portierni - ucina krótko.******
Żyję już na tym świecie dość długo, by niczemu się nie dziwić, ale przyznam, że czułem się chwilami nieswojo, gdy trzy dorosłe panie tłumaczyły się przede mną jak uczennice, dlaczego w ich firmie coś szwankuje i to nie od dziś: awaryjną sytuację uznały za normalną.
Sprawa jest im znana od wielu miesięcy i moim zdaniem nie usprawiedliwia ich nic - ani „dwóch panów”, ani złe przepisy w PFRON. Skoro nie potrafią pomóc swemu urzędowi, to co mówić o pomocy innym?
Podczas wspomnianej na początku giełdy kilka firm i instytucji (w tym PUP) starało się zachęcać osoby niepełnosprawne do podjęcia pracy. Ale co to da, gdy na co dzień niektórzy mają te osoby w „głębokim poważaniu”?
Sfotografowaliśmy owo cudo techniki, które sprawia PUP tyle kłopotów. Urządzenie zlokalizowane jest w piwnicy i solidnie spięte łańcuchem z... drabinami i taczką.
Drabina, wiadomo, służy do wspinania się w górę zdrowym ludziom, ale taczka? Taczka służyła jeszcze niedawno do wywożenia niezaradnego kierownictwa. W PUP ktoś już ją przygotował. Na wszelki, awaryjny, wypadek?
Jerzy PantakPS Zwiedzałem niedawno Kraków, m.in. Muzeum Narodowe. Oj, ile tam schodów! Nikt tam nie musi przychodzić, ale osoby niepełnosprawne mogą, bo tam mają ułatwienia, że hej! - platforma przy każdych schodach. Podobne platformy są nawet w podziemnych przejściach dla pieszych.
Życzyłbym takich urządzeń mieszkańcom Olsztyna i powiatu na każdym kroku. Bo, że do Muzeum Warmii i Mazur dostać się od frontu trudno, pal licho, ale żeby do urzędu pracy?