Członkowie Związku Kurpiów na Warmii i Mazurach spotkali się
na opłatku |
Więcej zdjęć »
Ponad 5 radości dziennie wypadałoby statystycznie na uczestnika dzisiejszego (29.01) spotkania opłatkowego Związku Kurpiów na Warmii i Mazurach, gdyby spełniły się życzenia ks. Romualda Zapadki - proboszcza Parafii Błogosławionej Franciszki Siedliskiej na olsztyńskich Jarotach, księdza o kurpiowskich korzeniach. Po raz pierwszy spotkanie związku zorganizowano w restauracji „Napoleonka” w Jonkowie, prowadzonej przez Stanisława Prusika, Kurpia z Żelaznej niedaleko Myszyńca.
-
Związek Kurpiów na Warmii i Mazurach został zarejestrowany dokładnie w wigilię 1999 roku - mówi Jan Prusik, prezes związku. -
O ile pamiętam, od 2003 roku organizujemy spotkania opłatkowe, których celem jest kultywowanie naszych, kurpiowskich tradycji, pamięci o przodkach i pięknej krainie, z której pochodzimy.Związek nie jest liczny, zrzesza kilkadziesiąt „dojrzałych” osób. Nowi członkowie jakoś nie garną się do kurpiowskiej rodziny.
- Dokładnymi danymi nikt nie dysponuje, ale kilka lat temu szacowano, że na samych Jarotach i Nagórkach mieszkało 10 tysięcy osób pochodzących z Kurpiowszczyzny - wyjaśnia Jan Prusik. -
Trochę więc dziwi, że nie mamy zbyt wielu chętnych do udziału w naszej organizacji. Możliwe, że Kurpie nie mają tak mocno rozwiniętej tożsamości regionalnej, jak np. górale czy Ślązacy. A może z jakichś trudno wytłumaczalnych powodów chcą zapomnieć, gdzie się urodzili, gdzie się wychowali, gdzie są ich korzenie? - zastanawia się prezes.
O roli, jaką spełnia Związek Kurpiów na Warmii i Mazurach mówił podczas spotkania ks. proboszcz Zapadka, zanim uczestnicy złożyli sobie życzenia i przełamali się opłatkiem.
-
Związek Kurpiów na Warmii i Mazurach, to jakby przedłużenie naszych rodzin - mówił proboszcz. -
Gdy przychodzi czas Bożego Narodzenia, każdy z nas pragnie choć krótki czas spędzić w gronie rodziny, na nowo odczuć, że są bliscy, dla których żyjemy, dla których jesteśmy ważni, i którym jesteśmy potrzebni, przez których jesteśmy kochani, i których my kochamy. W naszym stowarzyszeniu również myślą cofamy się do naszych przodków, do pięknych tradycji, do rodzin, które na Kurpiach pozostały, lub o których wciąż staramy się pamiętać. A to wszystko jest potrzebne po to, byśmy coraz bardziej taką rodziną się czuli. Życzę wszystkim nam tu obecnym, abyśmy w naszym stowarzyszeniu coraz bardziej czuli się jak kochająca się rodzina.Oprócz wspomnianych na wstępie 2011 radości na 2011 rok, ks. Zapadka złożył ziomkom jeszcze następujące życzenia: -
Życzę, żeby nasza wspólnota kurpiowska rosła nie tylko w zasługi, ale również w liczby, żeby młodsze pokolenie zechciało się w nasze tradycje zaangażować. Niech Pan Bóg da, żebyśmy za rok byli nie tylko starsi, ale lepsi i szczęśliwsi.Podczas spotkania w gościnnych progach „Napoleonki” miała miejsce pierwsza publiczna prezentacja książki pochodzącego z Kurpiowszczyzny, a mieszkającego obecnie w Giedajtach, historyka Adama Suchowieckiego „Kurpie z Puszczy Zielonej - Kartki z dziejów”. Książka jest wynikiem badań historii i współczesności w rejonie Puszczy Kurpiowskiej, zamieszkiwanej przez Kurpiów zielonych. Została wydana w Olsztynie pod koniec ubiegłego roku, jest już dostępna w księgarniach, ale publicznie prezentowana jeszcze nie była. W Jonkowie była więc okazja otrzymania jednego z pierwszych egzemplarzy, wraz z dedykacją autora.
Inną z ciekawostek spotkania był występ duetu muzycznego: grającego na bardzo rzadkim instrumencie - harmonii pedałowej oraz na bębenku. No i nie można nie wspomnieć o sutej wieczerzy przygotowanej przez gospodarza spotkania - Stanisława Prusika. -
Co jak co, ale nie do pomyślenia jest, żeby z gościny u Kurpiów ktoś wyszedł głodny - stwierdził prezes Jan Prusik.
- Dlatego wszystkich naszych gości zapraszamy do „Napoleonki” w Jonkowie.
Z D J Ę C I A
F I L M Y
G A L E R I A :