Krzysztof Hołowczyc w 33. edycji Rajdu Dakar zajął 5 miejsce (fot. archiwum)
To była udana dla Polaków impreza. Choć zaczęło się katastrofalnie, od rezygnacji Rafała Sonika już na pierwszym etapie, końcówkę rajdu i jego ostateczne rezultaty nasi rodacy będą na pewno mile wspominać. Aż trzech walkę na bezdrożach Ameryki zakończyło w pierwszej dziesiątce.
Największy sukces, bez wątpienia, osiągnął Łukasz Łaskawiec (Yamaha). Debiutant w kategorii quadów zakończył wyścig na najniższym stopniu podium. W dodatku był najszybszy na ostatnim, trzynastym etapie z Cordoby do Buenos Aires. Początek imprezy nie wróżył jednak końcowego sukcesu. Pierwszego dnia ścigania Łaskawiec zamknął czołową dziesiątkę. To przeszło jednak bez echa, bo już po premierowym oesie z marzeniami o końcowym triumfie pożegnał się Rafał Sonik. Polak, który przed dwoma laty zajął trzecie miejsce w generalce, w tym roku wymieniany był w gronie największych faworytów do wygranej.
Łaskawiec przybity zapewne pechem kolegi na drugim etapie był dopiero 28. Wtedy wydawało się, że prędzej czy później pójdzie w ślady Sonika. W najlepszym wypadku miał walczyć o zmniejszenie strat i w miarę dobre miejsce. Nikt nie spodziewał się jednak, że Polak po dniu przerwy zacznie wygrywać z najlepszymi. Spośród siedmiu kolejnych etapów tylko raz był poza podium. Niemal codziennie notował też awans w ogólnej klasyfikacji. Kiedy przed dwunastym etapem wydawało się, że dopadnie wyprzedzającego go o 7 sekund Christophe’a Declercka (Polaris), piątkowy etap przyniósł wygraną Francuza i powiększenie przewagi nad Polakiem do ponad trzech minut. Kibice pogodzili się wtedy z zajęciem czwartej lokaty i powoli zaczęli świętowanie. Taka pozycja także byłaby przecież sukcesem debiutanta. Łaskawiec zaskoczył jednak wszystkich. Wygrał ostatni etap i odrobił stratę do Declercka. Dzięki temu wyprzedził faworyta i zgarnął brązowy medal.
Zmagania na quadach wygrał Alejandro Patronelli (Yamaha). Argentyńczyk tym samym odebrał tytuł swojemu bratu, Marcosowi (Yamaha). Ten nie ukończył 33. edycji, podobnie jak inny faworyt, Josef Machacek (Yamaha).
Kolejny życiowy sukces odniósł Krzysztof Hołowczyc (BMW). Jadąc z belgijskim pilotem, Jeanem Marcem Fortinem zajął piąte miejsce. Tym samym powtórzył wynik sprzed dwóch lat. Zrekompensował sobie także zeszłoroczną porażkę, kiedy musiał wycofać się po dziewiątym etapie rajdu. Do dwóch miejsc na podium zdobytych w 2009 roku na poszczególnych etapach, dołożył dwa kolejne. W środę był drugi, a na ostatnim etapie trzeci.
Olsztynianina w 33. edycji Dakaru wyprzedziło trzech kierowców Volkswagena: zwycięzca Nasser Al-Attiyah, drugi Giniel de Villiers i trzeci, broniący tytułu Carlos Sainz oraz kolega z BMW, Stephane Peterhansel, dziewięciokrotny zwycięzca imprezy, w tym trzykrotny w kategorii samochodów.
Tyle szczęścia co popularny Hołek nie miało m.in. dwóch innych faworytów do zajęcia czołowych miejsc, Robby Gordon (Hummer) i Guerlain Chicherit (Mini). Na mecie w argentyńskiej stolicy stawiły się 53 auta. 2 stycznia do ścigania przystąpiło 140.
Trzecim z Polaków, którzy ukończyli rajd w czołowej dziesiątce jest Jacek Czachor (KTM). Motocyklista zajął właśnie dziesiąte miejsce. Powtórzył zatem swój sukces z 2004 i 2007 roku. Warto dodać, że był to już jego jedenasty start w tym prestiżowym rajdzie. To najbardziej doświadczony Polak w tej imprezie. Drugie miejsce w klasyfikacji zajmuje Marek Dąbrowski (KTM). On także 33. edycję Dakaru zaliczy do udanych. W generalce uplasował się na 16. miejscu. Lepiej powiodło mu się tylko w 2003 i 2005 roku. Wtedy był odpowiednio 9. i 11.
Walkę wśród motocyklistów wygrał Marc Coma (KTM). To jego trzeci triumf w tej imprezie. Tym samym wyrównał osiągnięcie Cyrila Despresa (KTM), który w tym roku był drugi. Warto dodać, że od 2005 roku ci zawodnicy naprzemiennie triumfują w klasyfikacji generalnej. Trzeci tym razem był Helder Rodrigues (Yamaha).
Stawkę polskich zawodników, którzy dotarli do mety w Buenos Aires uzupełniają Grzegorz Baran i Rafał Marton. Ich wehikułem była ciężarówka marki MAN. Polacy zajęli 25. miejsce. Przed rokiem uplasowali się pięć oczek wyżej. Rywalizację wygrali Rosjanie. Po raz siódmy w Dakarze triumfował Vladimir Chagin (Kamaz).
W Ameryce tym razem wygrywali zatem faworyci. Bez niespodzianek też się nie obeszło, a jedna z nich to właśnie trzecie miejsce Łukasza Łaskawca. Za rok może być jeszcze lepiej. Młody kierowca quada nabrał już sporego doświadczenia. Do walki powróci zapewne też Rafał Sonik. Pełnię zdrowia powinien osiągnąć Jakub Przygoński, na którego start liczyliśmy już w tym roku. I najważniejsze: zapewne po raz drugi autem fabrycznym pojedzie Krzysztof Hołowczyc. W przyszłym roku apetyty kibiców sięgną zapewne podium tej prestiżowej imprezy. Kto wie, może będzie to już ten czas, kiedy to Polak zostawi w tyle takich zawodników, jak Sainz czy Peterhansel.