Służby sanitarne za zgodą wojewody pomorskiego ukrywają listę sklepów, które sprzedawały indyki z zakażonej partii. Dlaczego? Bo służby zajmują się tylko tym, co jest w obrocie handlowym.
Według naszych informacji mięso trafiło do placówek w Gdański i Gdyni. Ponad tona mięsa zostanie spalona, nie wiadomo ile indyków z tej partii zdążyło znaleźć się w naszych domach. Sztab kryzysowy wojewody pomorskiego zabrał się w sobotę rano na wieść o wykryciu wirusa ptasiej grypy w Płocku.
- Do godziny 13 wiedzieliśmy już, gdzie znajduje się mięso, które na Pomorze trafiło z Płocka - mówi Ryszard Sulęta, szef sztabu kryzysowego.
Z Płocka indyki pojechały do ubojni w Ornecie w warmińsko-mazurskim, gdzie zostały rozebrane i zamrożone. Jako półtusze i podroby trafiły do dwóch hurtowni w powiecie kartuskim. Mięso sprzedawano w sklepach na Pomorzu od 24 listopada.
- Indyki zostały wycofane ze sprzedaży z pięciu sklepów na terenie Gdańska i Gdyni. Ten towar zostanie zutylizowany - dodaje Sulęta.
Szef sztabu kryzysowego przyznał, że obowiązywało embargo na informacje o działaniach służb na Pomorzu.
- Zakończyliśmy działania w sobotę o godz. 20. i uznaliśmy sytuację za opanowaną, nie ma zagrożenia sanitarnego. Nie było potrzeby o nich informować - ocenił w niedzielę Sulęta.
Pytany o listę sklepów odesłał nas do Włodzimierza Przewodzkiego, wojewódzkiego lekarza weterynarii.
- Ponad tonę mięsa wycofaliśmy ze sklepów i hurtowni. Wszystko przewieźliśmy specjalnymi samochodami do zakładu utylizacyjnego - mówi Przewódzki.
- Jako zakażone traktujemy nie tylko indyki pochodzące z Płocka, lecz także mięso, które razem z tym drobiem znajdowało się w samochodach transportowych, chłodniach i sklepach.
- Ile mięsa z tej partii sprzedano na Pomorzu? - pytamy.
- Trudno powiedzieć, wiemy, że trafiło nie do 5 lecz do 15 sklepów - mówi Przewódzki.
- Dlaczego konsumentów nie poinformowano, w jakich sklepach sprzedawano indyki z zakażonej partii?
Przewódzki:
- Konsumenci wiedzą, że mięso poddane obróbce termicznej nie sprawia problemów.
- Dlaczego ludzie nie mogą się dowiedzieć, czy indyki, które mają w lodówkach nie pochodzą z feralnej dostawy?
- Proszę pytać inspekcję sanitarną - kończy Przewódzki.
Andrzej Jagodziński, zastępca państwowego inspektora sanitarnego w Gdańsku:
- Mięso rozprowadzały hurtownie w Żukowie i Sierakowicach.
- Czy możemy poznać listę sklepów, które sprzedawały te indyki?
- Nie wpadajmy w panikę, wszystko jest pod kontrolą. My te sklepy znamy i towar mamy zabezpieczony.
- Może konsumenci też by chcieli „zabezpieczyć” towar w swoich lodówkach.
- W poniedziałek na stronie internetowej naszej stacji możemy podać listę tych sklepów. Nic się nie stanie, jak poczekamy do poniedziałku.
- Dlaczego jest tak, że zakażone mięso ze sklepów przewozi się specjalnymi samochodami pod nadzorem do utylizacji, a nikt nie zajmuje się mięsem, które znajduje się w lodówkach, albo tym, podanym w niedzielę na obiad?
- Bo my zajmujemy się tym, co jest w obrocie handlowym - mówi Jagodziński.
Wojewoda pomorski Roman Zaborowski:
- Sytuacja jest opanowana, nie ma powodów do niepokojów. Pokazywanie miejsc, w których sprzedawano zabezpieczone mięso nie jest właściwe. Nie wprowadzajmy dodatkowej paniki.
Sztab kryzysowy od godz. 13 w sobotę znał listę sklepów. Minęła doba, a my wciąż jej znamy. Dlaczego?
- Uznaliśmy, że sytuacja jest na tyle opanowana, że nie należy wywoływać większego niepokoju.