Jeśli ktoś będzie miał okazję obejrzeć zdjęcia z Tunezji, może na nich zauważyć przepiękną posiadłość, z cudnym ogrodem. To były pałac tunezyjskiego księcia. Z zewnątrz jeszcze piękny, wewnątrz lekko zaczyna się sypać, począwszy od sufitu. To mój dom.
Proszę nie wpadać w zbyt szybki zachwyt lub posądzać salezjanów, że żyją rozrzutnie. Całość jest własnością państwa i taką pozostanie, państwa, które nie dotuje utrzymania budynków, choć zabudowania stanowią dziedzictwo narodowe Tunezji.
A teraz liczę dni, w których zobaczę pierwszy promyk, ciepło otulające moje budzące się do życia ciało, przebijający się właśnie przez owo niegdyś śliczne sklepienie dachu naszego domu. Trudno podjąć jakieś prace renowacyjne, mając świadomość, że w każdej chwili to miejsce może nam być odebrane, chociażby ze względu na potrzebę odrestaurowania go. Pomalowaliśmy jedynie na swój koszt całość na zewnątrz. Zatem dom wygląda przepięknie, im jednak wyżej, tym bardziej widać, że nie jest za wesoło.
Pytacie o Tunezję? Pierwsze wrażenie to takie, że Tunezja to państwo kontrastów. Im bliżej stolicy, tym piękniej. Wręcz bajecznie bywa na głównych ulicach i w dzielnicach dla bogaczy. Jednak im dalej od stolicy, tym bardziej szaro.
Gdy pojechałem po zakupy dla naszej wspólnoty do tutejszego Geanta, oczy wyszły mi z orbit. Jest lepiej zaopatrzony niż te w Polsce. Lecz w przydrożnych sklepikach bałbym się kupować. W Unii Europejskiej nie przeszedłby chyba numer z mięsem wiszącym na haku przez cały dzień, metr od ruchliwej ulicy, czasami oblepionym muchami.
Okolica, w której mieszkam, wygląda jakby nieustannie się budowała i przebudowywała. Od wielkich budynków począwszy na małych domkach skończywszy. Drogi są w bardzo dobrym stanie. Bo już nie tylko potrafię poruszać się samochodem po Paryżu (co uważam za wielki akt odwagi), ale mam za sobą pierwsze kursy do Tunisu. A jest to nie lada wyczyn, zważywszy, że tutejsi ludzie chodzą, jakby chodników i samochodów nie było. Mimo że tutejsi kierowcy ubóstwiają używać klaksony, piesi na nie reagują. Więc jazda w takich warunkach wymaga szczególnej ostrożności. Całe szczęście, że są znaczne ograniczenia prędkości, a policjantów można spotkać na każdym kroku.
Drugie wrażenie - to serdeczność ludzi. Urzeka to, że otaczają mnie uśmiechający się do mnie ludzie, zwłaszcza dzieci. Okazują one tak dużo ciepła i wylewności, że aż tą czułością jestem zmiażdżony. Dosłownie - tulą się, całują mnie i jest to dla nich normalne. Gdy chodzę po boisku, łapią mnie za ręce spacerują ze mną. Nie przeszkadza im, że gdy mówią do mnie, to ja się tylko uśmiecham, nie rozumiejąc, o czym z takim entuzjazmem pragną mi powiedzieć. Są po prostu kochane. Tak, jak tutejsza wspólnota, przyjmują mnie po królewsku. Sprawiają, że od początku czuję się tutaj wspaniale.
Z D J Ę C I A