Ryszard Czerwiński
Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł w Olsztynie znakomity fotografik Ryszard Czerwiński. Nikt tak jak On nie potrafił uwieczniać na kliszy i taśmie filmowej bogactwa nie tylko naszej przyrody.
Kilka dni temu olsztyński filmowiec Janusz Ulatowski uświadomił mi, że Rysiek bezpowrotnie odchodzi. Janusz powiedział przez telefon:
„Muszę jeszcze wpaść do Ryśka, bo jest smutny... Wiesz, że umiera?” Nie wiedziałem. Obiło mi się o uszy, że choruje, że było z nim kiepsko, ale iluż to ludzi choruje, z iloma jest kiepsko, a potem widzisz ich uśmiechniętych na mieście. Tak też miałem zamiar spotkać Ryszarda. Pomyliłem się.
Nie należałem do bliskich przyjaciół Czerwińskiego, ale chyba mnie lubił, bo w albumie „Przyroda Warmii i Mazur” odnalazłem taką dedykację sprzed kilku lat: „Przyjacielowi Markowi - Rysiek. Pod Miotłą”. Bywalcy tego miejsca wiedzą, kto tam bywał. Ale to też już historia.
Pamiętam, jak jeszcze w dawnym Domu Środowisk Twórczych przy ul. Mickiewicza Rysiek cały wieczór opowiadał mi o swoich przygodach w Ameryce. Widząc, że konałem ze śmiechu, podkręcał bębenek emocji, aż w końcu ktoś się do nas przysiadł i czar prysnął. Albo kiedyś przyszedł do jednej z redakcji, gdzie na początku lat 90. tworzyliśmy niezależny tygodnik, i zabawiał nas opowieściami o Poleszukach.
Bo jeździł po ciekawych miejscach, znał te oryginalne charaktery, wiele czasu spędził nad Biebrzą, gdzie „łowił” aparatem ptaki. Tak jak w innych zakątkach przyrody, gdzie zasadzał się na głuszca, dzika albo bociana. Do jednego z Jego albumów tekst napisał Ryszard Kapuściński, a Czerwiński dumny był także z wiersza Wisławy Szymborskiej zamieszczonego w Jego publikacji.
Urodził się w 1937 roku w Wilnie, a dokładnie 65 lat temu przyjechał z matką na Warmię i Mazury. Najpierw do Ostródy, potem do Olsztyna. Pierwsze zdjęcie z autostopu (kto to pamięta?) opublikował w magazynie „Dookoła Świata”, które wysłał na konkurs. Później zdobył wiele takich nagród, a jako operator agencji Poltel kręcił w USA filmy przyrodnicze. Ostatnio widywałem Go z małym aparatem cyfrowym, z którego zdjęcia przerzucał na komputer. Czasami towarzyszył mu Tomek Radzik, fotoreporter młodszy o blisko dwa pokolenia. Sądzę, że umiejętność postrzegania świata przez Ryszarda w jakimś stopniu przeniosła się na Jego uczniów.