Wolno, mało ciekawie i nie bez błędów - tak można podsumować mecz olsztyńskich szczypiornistów w 1/8 finału Pucharu Polski. Mimo tego grająca dziś (10.11) w rezerwowym składzie Warmia Anders Group Społem Olsztyn pokonała Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 30:26 (12:11) i awansowała do ćwierćfinału.
Po zaskakującym i nieco kompromitującym remisie w Piotrkowie Trybunalskim z ostatnią drużyną w tabeli Superligi, olsztynianie chcieli w kolejnym meczu z tym rywalem udowodnić, że nie są aż tak słabi. Można było jednak mieć obawy o końcowy wynik, bowiem trener Aleksander Malinowski wystawił drugi garnitur - z regularnie pojawiających się w tym sezonie graczy, na parkiecie w „siódemce” pojawili się tylko bramkarz Sebastian Sokołowski i rozgrywający Michał Krawczyk.
Nielicznie zgromadzona publiczność już w pierwszych minutach przecierała oczy ze zdumienia. Autsajder z Piotrkowa po czterech minutach gry prowadził 2:0, na dodatek przyjezdni nie wykorzystali rzutu karnego. Olsztynianie grali chaotycznie, a o podaniach do koła lepiej w ogóle nie wspominać. Co prawda Warmiacy kilkakrotnie doprowadzali do wyrównania, ale to przyjezdni kontrolowali przebieg gry. W 14. minucie Tomasz Mróz sam popędził w kierunku bramki Sokołowskiego i gdyby trafił, było 7:4 dla gości.
W kolejnych minutach Paweł Ćwikliński (karny i poprzeczka) oraz Tomasz Garbacewicz (obroniony rzut) zmarnowali dogodne sytuacje na to, by olsztynianie objęli prowadzenie. Tak się jednak w końcu stało, choć dopiero w 23. minucie gry (bramka Jacka Zyśka po kontrze). Jednobramkowe prowadzenie gospodarze utrzymali do przerwy (12:11).
Drugą część gry przyjezdni zaczęli od trafienia Andrija Matiuka i... stanęli. Gospodarze grali znacznie szybciej i - co najważniejsze - dokładniej. Rzadko zdarzały im się niecelne rzuty, a kontry wyprowadzali z niemal zegarmistrzowską (w porównaniu z I połową) precyzją.
Gdy na 12 minut przed końcem Mateusz Kopyciński rzucił bramkę na 23:18, a w kolejnych 180 sekundach Marcin Malewski dołożył dwa efektowne trafienia (25:19), stało się jasne, że Warmiacy tego meczu już nie przegrają. Co prawda goście próbowali się odgryzać, jednak nie byli w stanie przeciwstawić się skuteczniejszej ekipie z Olsztyna.
Wygrany 30:26 przez gospodarzy mecz przypominał bardziej grę kontrolną, niż zmagania o Puchar Polski. Walki na parkiecie było - w przeciwieństwie do błędów obu ekip - niewiele. Dość powiedzieć, że przez znaczną część meczu jedynym zawodnikiem, który zszedł na dwuminutową karę był Piotr Masłowski z Piotrkowianina. Dopiero pod koniec pojedynku w tej statystyce zapisało się trzech graczy Warmii.
Teraz przed olsztynianami niezwykle ważny pojedynek. W niedzielę (godz. 17) w hali Urania zagrają z 9. w tabeli AZS-em Gorzów Wielkopolski.
******
Jacek Zyśk (rozgrywający Warmii Anders Group Społem Olsztyn):
Na pewno plusem tego meczu było, że potrafiliśmy się podnieść po ostatniej ligowej wpadce i remisie z Piotrkowianinem. Graliśmy tam w roli faworyta, ale popełniliśmy zbyt dużo błędów. Tutaj pokazaliśmy tymczasem, że jesteśmy drużyną lepszą, kontrolowaliśmy mecz, a jego wynik wskazuje, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Cieszy gra całego zespołu, to, że zawodnicy, którzy w lidze wchodzą z ławki, potrafią grać, rzucać bramki i są wartościowymi zawodnikami.
Z D J Ę C I A
F I L M Y