Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odnieśli siatkarze Indykpolu AZS UWM. Po emocjonującym spotkaniu pokonali w Uranii Tytan AZS Częstochowę 3:2 (25:22, 23:25, 25;21, 19:25, 15:13 ).
Obie drużyny na inaugurację zaliczyły porażki. Częstochowianie u siebie ulegli Delekcie Bydgoszcz, tymczasem olsztynianie zostali rozniesieni przez ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle. Dlatego każdej z ekip zależało, aby kolejny mecz zakończyć zwycięsko.
Pierwszą partię od prowadzenia rozpoczęli przyjezdni. Gracze Indykpolu nie byli w stanie dokładnie przyjąć silnej zagrywki, przez co ich ataki były mało dynamiczne i nieskuteczne. Niemniej Tytan nie zdobył przewagi większej, niż dwa punkty. Olsztynianie na prowadzenie wyszli przy stanie 11:10 - blok Dawida Gunii i Pawła Siezieniewskie zatrzymał Bartosza Janeczka. Tego prowadzenia gospodarze już nie oddali do końca partii. Co więcej - ich przewaga osiągnęła po ataku Samuela Tui cztery oczka (17:13). Francuz zakończył też tę partię (25:22).
Drugi set to od początku gra punkt za punkt. Przy stanie 12:12 Janeczek zaatakował bardzo niecelnie, chwilę później Marcel Gromadowski zaserwował asa i olsztynianie mogli cieszyć się z niewielkiej przewagi (14:12). Niestety, w końcówce tej partii podopieczni Mariusza Sordyla pogubili się. Najpierw źle przyjęli zagrywkę Fabiana Drzyzgi, następnie rozgrywający Akademików z Częstochowy zdobył kolejny punkt z zagrywki (19:21) i przyjezdni utrzymali tę różnicę do końca seta (23:25). Warto jednak dodać, że przy stanie 23:24 fatalnie pomylił się sędzia zawodów, który nie zauważył podwójnego podbicia piłki przy przyjęciu przez Wojciecha Gradowskiego. Gdyby zagwizdał, olsztynianie mogliby wygrać tę partię, a kolejna byłaby prawdopodobnie ostatnią w tym meczu.
Gospodarze zaczęli ją od prowadzenia 3:0, jednak od stanu 5:5 zaczęła się powtórka z poprzednich, czyli niezwykle wyrównana gra. Olsztynianie ponownie wyszli na trzypunktowe prowadzenie w końcówce seta - Miłosz Hebda zaatakował bardzo niecelnie, a Gromadowski dołożył do tego skuteczny atak (20:17) i już nic nie przeszkodziło graczom Indykpolu, aby zwyciężyć tę partię (25:21). W przedostatnim secie to częstochowianie wzięli srogi rewanż (19:25). Dość powiedzieć, że były w nim dwa remisy (0:0 i 7:7).
Tie-break to huśtawka nastrojów. Gdy Krzysztof Gierczyński zaatakował w taśmę, piłka przetoczyła się po niej i wyleciała w aut, a następnie Piotr Nowakowski zaatakował poza boisko, wydawało się, że jest już po meczu - olsztynianie prowadzili wówczas 9:5. Jednak od tego momentu gospodarze zdobyli zaledwie punkt, a przyjezdni pięć i widmo porażki głęboko zajrzało w oczy podopiecznych Mariusza Sordyla. Ci jednak jeszcze raz zmobilizowali się, a mecz zakończył atak wybranego najlepszym graczem meczu Gromadowskiego (15:13).
Indykpol AZS UWM awansował po tym meczu na 8. pozycję w PlusLidze. W weekend wyjazdowy pojedynek z Delectą Bydgoszcz.
******
PO MECZU POWIEDZIELI:Dawid Murek (kapitan Tytanu AZS-u Częstochowa):
Spodziewaliśmy się, że to będzie trudny mecz i będzie trzeba walczyć do końca. Przyznam jednak, że mecz mógł się też skończyć znacznie wcześniej i wracalibyśmy do domu bez punktu. Zrobiliśmy zbyt dużo głupich błędów, których nie mieliśmy prawa zrobić.Marek Kardos (trener Tytanu AZS-u Częstochowa):
Gratuluję gospodarzom. Nie jesteśmy konsekwentni w realizowaniu przedmeczowych założeń i dlatego przegraliśmy. Jedną sprawą jest to, gdy przeciwnik zmusza do błędów, a zupełnie inną, gdy popełniamy je sami z siebie. Tak było na przykład w pierwszej partii.Paweł Siezieniewski (kapitan Indykpolu AZS UWM Olsztyn):
Jestem bardzo szczęśliwy z pierwszej wygranej w sezonie. Obawialiśmy się tego meczu, tym bardziej, że w fatalnym stylu przegraliśmy na inaugurację. Obie drużyny grały falami. Szarpaliśmy, nie było równo. Mam nadzieję, że to da bodziec drużynie i pchnie ją do przodu.Mariusz Sordyl (trener Indykpolu AZS UWM Olsztyn):
Nie przystępowaliśmy do tego meczu, żeby go wygrać, a po to, żeby poprawić to, co nam szwankowało w Kędzierzynie. Mam na myśli przede wszystkim zagrywkę i ataki z wysokich piłek. Te elementy wyglądają znacznie lepiej po naszej stronie. Jeszcze mamy rezerwy, ponieważ w trudnych sytuacjach pojawia się trochę zapominania tego, co chcemy zagrać. To zwycięstwo jednak bardzo nas cieszy.
Z D J Ę C I A