Każdy pilot niedużego samolotu może lądować w Szymanach przy dobrej widoczności. Ale do regionalnego portu lotniczego jeszcze daleko.
Potwierdzeniem tego, że lotnisko w Szymanach spełnia podstawowe warunki do lądowania, był przylot „papugi”, czyli samolotu L-410 należącego do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Kolorowa maszyna lądowała tam we wtorek (19.10) z prezesami portów lotniczych z kraju z okazji otwarcia mazurskiego lotniska „do lotów na widoczności”.
Jak wyjaśnił Bolesław Piechucki, prezes spółki Porty Lotnicze Mazury, ta formuła otwarcia oznacza możliwość lądowania tam statków powietrznych w ciągu dnia, jeżeli pozwala na to widoczność i nie ma w pobliżu innych samolotów. Instrukcja lotnicza wyznacza okres dobrej widoczności od wiosny do późnej jesieni. Nie dotyczy to jednak lotów komercyjnych i samolotów odrzutowych, ponieważ drobiny z betonowego pasa startowego mogłyby dostać się do silników.
W praktyce mogą więc lądować samoloty małe i trochę przez przypadek. Co jednak ciekawe, sam prezes ujawnił, że tylko w tym roku na lotnisku odbyło się 480 operacji lotniczych, a więc lądowało i startowało tam 240 samolotów.
Kiedy ruszy regionalny port lotniczy z prawdziwego zdarzenia, tego nie potrafił wskazać nawet Aleksander Rechter, szef rady nadzorczej spółki Porty Lotnicze Mazury i główny jej udziałowiec, obok samorządu województwa. Liczy on jednak, że po opracowaniu planu generalnego, co ma się stać za kilka miesięcy, modernizacja lotniska ruszy pełną parą i będą dochody, przede wszystkim z przylotów turystów.
Te oczekiwania potwierdza też marszałek województwa Jacek Protas, który liczy nie tylko na turystów europejskich, ale także z Dalekiego Wschodu. Japończycy, na przykład, nie znają jeszcze Warmii i Mazur, a oni lubią podróżować jak mało kto. Korzystają też z większych maszyn niż „papuga”, która bez problemów odleciała z Szyman, tak jak wcześniej tam lądowała.
Z D J Ę C I A