Nie żałują ci, którzy przybyli dziś (16.10) na stadion przy alei Piłsudskiego. Piłkarze II-ligowego OKS 1945 Olsztyn pokonali 3:2 lidera tabeli, Stal Stalowa Wola! To pierwsze w tym sezonie zwycięstwo olsztynian na własnym boisku.
Dzisiejszy pojedynek wzbudził tyle emocji, że spokojnie można byłoby nimi obdzielić kilka spotkań. Kibice, którzy zdecydowali się spędzić sobotnie popołudnie na olsztyńskim stadionie, przecierali oczy ze zdumienia. A to za sprawą gry ich pupili, która dziś naprawdę mogła się podobać.
Zaczęło się tak, jak zapewne wymarzył sobie trener Zbigniew Kaczmarek. Jeszcze zanim widzowie dobrze zasiedli na krzesełkach, jego podopieczni już objęli prowadzenie. Potężnym strzałem w 4. minucie gry popisał się Robert Tunkiewicz i piłka zatrzepotała w siatce bramki bronionej przez Bartłomieja Dydo. Chwilę po wznowieniu gry znów gorąco zrobiło się na połowie gości. Faulowany był Bogdan Miłkowski, ale piłka po rzucie wolnym wykonywanym przez Michała Renusza przeszła nad bramką Stali.
Gospodarze długo nie cieszyli się z prowadzenia. W 12. minucie dośrodkowanie Krystiana Getingera zablokowali jeszcze olsztyńscy defensorzy, ale już minutę później goście osiągnęli to, o czym marzyli od ponad ośmiu minut. Do piłki wrzuconej w pole karne najwyżej wyskoczył Bartosz Rosłoń i strzałem głową umieścił ją obok bezradnego w tej sytuacji Rafała Gikiewicza.
Po stracie gola do jeszcze śmielszych ataków ruszyli gospodarze. Spore zagrożenie pod bramką rywala siali Michał Renusz z Pawłem Głowackim. W 19. minucie obrońców gości postraszył trochę Łukasz Tumicz, który zaczął dryblować w ich polu karnym. Chwilę później piłka o mały włos nie wylądowała w bramce Stali, zatrzymując się na jednym z jej słupków. Bramka i tak nie zostałaby jednak uznana, bo w międzyczasie sędzia odgwizdał faul na jednym z obrońców gości. Nie zniechęciło to jednak zawodników OKS-u, bo już po chwili groźnym strzałem popisał się Miłkowski, ale piłka na szczęście dla Dydo, przeleciała nad jego bramką.
W 23. minucie na moment olsztyńskich kibiców uciszył Daniel Radawiec. Napastnik Stali zachował najwięcej zimnej krwi pod bramką Gikiewicza i w niesamowitym zamieszaniu wepchnął piłkę do bramki bronionej przez wychowanka olsztyńskiej Warmii. Ku małemu zdziwieniu fanów OKS-u, podopieczni trenera Kaczmarka wcale nie załamali się po stracie drugiego gola. Wręcz przeciwnie, ponownie ruszyli do ataku, by jak najszybciej wyrównać. I to udało się niezwykle szybko, bo już po czterech minutach. Trzydzieści metrów od bramki strzeżonej przez Dydo faulowany był Renusz. Do piłki podszedł Paweł Głowacki, ale po jego dośrodkowaniu goście zdołali wybić futbolówkę na rzut rożny. Po jego wykonaniu piłka spadła przed samą bramkę Stali, ale obrońcy zdołali ją wybić. Zrobili to jednak tak niefortunnie, że trafiła wprost pod nogi Daniela Michałowskiego. Ten nie zastanawiał się długo i strzałem z półwoleja umieścił piłkę w bramce, wyrównując stan gry. Chwilę później mogło być 3:2, ale solową akcję Radosława Stefanowicza przerwała trójka defensorów Stali.
W 32. minucie piłkarzy obu zespołów wychodzili na niemal idealne sytuacje, w praktyce stając sam na sam z golkiperem rywali. Najpierw akcję gości przerwał Paweł Baranowski, a później na drodze Tumiczowi stanął wybiegający z bramki Dydo.
Przez kolejne dziesięć minut zawodnicy obu zespołów nieco przystopowali, ale najwyraźniej całkowicie w zimowy sen zapadli goście, bo już w doliczonym czasie gry trzecią bramkę zdobyli olsztynianie. Z prawej strony w pole karne, wprost na głowę Miłkowskiego, zagrał Radosław Stefanowicz. Napastnik OKS-u odegrał futbolówkę w kierunku Tumicza, który także głową umieścił ją w bramce gości. Chwilę później arbiter spotkania zagwizdał po raz ostatni w pierwszej części meczu.
Po przerwie do ataku ponownie ruszyli gospodarze. Gościom pozostało kontratakować i o mały włos jedna z takich akcji nie zakończyła się sukcesem. W ostatniej chwili wślizgiem rozpędzonych gości zatrzymał jeden z podopiecznych trenera Kaczmarka. Po chwili bliski zdobycia czwartego gola dla OKS-u był Michał Renusz, ale piłkę po jego strzale na rzut rożny odbił golkiper Stali. Potem do głosu doszedł Stefanowicz. W ciągu kilku minut 23-latek kilkakrotnie mógł podwyższyć wynik spotkania, ale albo pogubił się, gdy niespodziewanie piłka znalazła się pod jego nogami, albo piłka po jego uderzeniu lądowała daleko za bramką gości. Ci w tym czasie praktycznie nie istnieli, a jedynym zawodnikiem, który co jakiś czas próbował przedostać się pod bramkę Gikiewicza był Mariusz Solecki.
W międzyczasie doszło do niecodziennej sytuacji, bo ostrej reprymendy trenerowi Stali, Sławomirowi Adamusowi udzielił sędzia Jacek Kikolski. Szkoleniowiec gości niemal wpadł na boisko, gdy nie spodobała mu się jedna z decyzji arbitra. Adamus nie popisał się jeszcze raz w końcówce meczu, gdy niemal wyrwał piłkę podającemu futbolówki chłopcu.
Interwencja sędziego była jedną z niewielu, którą olsztyńscy kibice przyjęli z aprobatą. Nic dziwnego, bo w drugiej połowie piłkarze OKS-u byli kilka razy brutalnie faulowani przez zawodników ze Stalowej Woli, a sędzia zachowywał się tak, jakby zapomniał wziąć ze sobą kartki, bo w całym spotkaniu nie ukarał w ten sposób nikogo.
Po wejściu na boisko sporo strachu gościom napędził Łukasz Suchocki. Żadna z jego akcji nie przyniosła bramki gospodarzom. Tej o mały włos w końcówce nie strzelili goście. Najpierw rzut wolny po faulu wykonywał sam poszkodowany, Mariusz Solecki, ale piłka o kilka centymetrów minęła poprzeczkę bramki OKS-u. Już w doliczony czasie gry piłkarze Stali wykonywali aż cztery rzuty rożne, ale na szczęście piłka po żadnym z nich nie znalazła drogi do bramki strzeżonej przez Gikiewicza.
Po dziewięćdziesięciu regulaminowych i trzech doliczonych minutach sędzia zakończył spotkanie i pierwsze w tym sezonie zwycięstwo OKS-u w Olsztynie stało się faktem!
Z D J Ę C I A