Lewicowi kandydaci w wyborach samorządowych planują zdobyć 20 proc. mandatów. Tak przynajmniej zapowiadał Grzegorz Napieralski na krajowej konwencji samorządowej, która odbyła się w Warszawie.
Sala Expo przy ul. Prądzyńskiego zapełniła się w sobotę (9.10) po brzegi. Zjechali przede wszystkim delegaci, ale także kandydaci, którzy 21 listopada wystartują w wyścigu po mandaty w gminach, powiatach i województwach. Z Olsztyna przybyła czołówka działaczy SLD, w tym przewodniczący struktur regionalnych Władysław Mańkut, szef olsztyńskiej organizacji Krzysztof Kacprzycki i sekretarz Rady Wojewódzkiej SLD dr Marcin Kulasek, jednocześnie kandydat lewicy na prezydenta Olsztyna. Obok nich byli też inni kandydaci z Ostródy, Nidzicy, Działdowa i Elbląga.
Przebieg konwencji odpowiadał wyobrażeniom o kampanii wyborczej w modnym ostatnio amerykańskim stylu, łącznie z telebimami i konfetti wylatującym w z grubej rury na parkiet. Kiedy na rozległą scenę wchodził lider SLD Grzegorz Napieralski, skierowały się na niego wszystkie światła, kamery telewizyjne oraz flesze fotoreporterów. Akcje przewodniczącego wyraźne wzrosły po uzyskaniu nadspodziewanie dobrego wyniku w wyborach prezydenckich. Działacze SLD liczą, że taki sukces powtórzą za nieco ponad miesiąc.
W powitalnym przemówieniu Napieralski nawiązał do tragedii smoleńskiej dodając, że w tym momencie historia bardzo przyspieszyła. Katastrofa lotnicza zabrała trójkę liderów SLD: Jolantę Szymanek-Deresz, Izabelę Jarugę-Nowacką i Jerzego Szmajdzińskiego. Po tej tragedii nie liczyły się jednak szyldy, bo połączyła ona w bólu wszystkich Polaków. Niestety, nie na długo, bo wkrótce znów rozgorzała wojna polsko-polska. Jak mówił Napieralski, rozpętała ją ze wszystkimi prawica, czego przejawem była walka o krzyż, zamieniona w polityczną farsę. Ale paradoksalnie od konfliktu na Krakowskim Przedmieściu rozpoczęła się w Polsce rewolucja światopoglądowa.
-
Jeszcze przed paru laty naśmiewano się ze mnie, że chcę uchodzić za polskiego Zapatero, a ja przecież pokazywałem standardy europejskie. Dzisiaj na naszych oczach rozgrywa się to, o co ja się upominałem - dodał Napieralski podkreślając, że lewica chce państwa świeckiego.
Lider SLD przypomniał też, że w kampanii prezydenckiej uściskał tysiące dłoni, pojawił się o 5 rano przed fabryką, aby spotkać się z robotnikami. Było warto, bo dobrym wynikiem zrobił pierwszy krok, a drugi należy do kandydatów idących po władzę w samorządach. Idących pod hasłem „Człowiek - Dom - Praca”.
Na konwencji pokazało się silne lobby kobiece. Gdy europejska deputowana Joanna Senyszyn zaprosiła na scenę kandydatki, zebrał się pokaźny tłumek, a na koniec wszystkie je obcałował Grzegorz Napieralski. Potem chyba wszyscy kandydaci robili sobie zdjęcia z przewodniczącym, jak też z innymi liderami, w tym Katarzyną Piekarską, Longinem Pastusiakiem i Tadeuszem Iwińskim. Jak to się przełoży na wybory, zobaczymy niebawem.
PS. W trakcie konwencji delegaci głosowali wotum zaufania dla Zarządu Krajowego SLD. Tego zaufania nie uzyskał jedynie Ryszard Kalisz i w ten sposób znalazł się poza władzami partii. Była to zapewne konsekwencja jego aktywnej obecności podczas Kongresu Poparcia Janusza Palikota.
Z D J Ę C I A