(fot. St. Czachorowski)
22 września obchodzony jest Europejski Dzień bez Samochodu. Jest to międzynarodowa kampania edukacyjna, mająca na celu zwrócenie uwagę na zatłoczone miasta. W tym dniu zamykane są centra miast dla samochodów. Przynajmniej raz w roku ludzie mogą sprawdzić, czy da się poruszać bez samochodu. Odwyk jest potrzebny... dla uzależnionych.
Mam prawo jazdy, mam pieniądze... ale samochodu nie mam :). Mam rower. Bez samochodu można żyć nie tylko w ciągu jednego dnia. Olsztyn jest mały, w większości chodzę pieszo, czasem korzystam z transportu publicznego i roweru. Mój osobisty „brak samochodu” wynika z wyboru, a nie braku możliwości. Po drugie - ze spójności: jak miałbym namawiać swoich studentów do ograniczenia poruszania się własnymi samochodami, samemu „rozbijając się” limuzyną? „Wy jeździjcie na rowerach, to dla mnie będzie luźniej na drogach?”.
Konieczność chodzenia pieszo, to darmowa porcja ruchu, tak niezbędnego dla zdrowia. Po co mi samochód, jeślibym musiał nim dojeżdżać na siłownię, aby tam trochę się poruszać? Lub kupić sobie stacjonarny rower i pedałować, wlepiając się w telewizor lub ścianę własnego domu? Znacznie przyjemniej jest rowerem normalnym pojeździć w Olsztynie i okolicach.
Kiedyś samochód był synonimem zamożności i wysokiej pozycji społecznej. Samochód nobilitował. W mentalności jeszcze to pozostało. Dlatego ludzie w poczuciu osobistego prestiżu stoją godzinami w korkach. Pół dnia samochody stoją pod blokami, potem osobisty wkład do samochodu (tj. kierowca) przemieszcza samochód w inne miejsce, na kolejny kilkugodzinny postój. Samochody w mieście w większości stoją :). Ja wolę posiedzieć na ławeczce lub w kawiarni. Tylko w małym procencie samochody są wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, tj. do efektywnego przemieszczania się.
Jestem człowiekiem wolnym. Nie muszę używać substytutów psychologicznego podnoszenia własnej wartości społecznej. Ponadto podróże piesze, rowerowe czy transportem publicznym są przyjemnością i czasem darowanym. Czasem uzyskanym na przemyślenia i niespieszny tryb życia. No bo co zrobię z zaoszczędzonym czasem szybszej jazdy? Osobiście wolę żyć „pełniej”, a nie „szybciej”.