(fot. archiwum)
Piłkarze OKS-u 1945 znów nie dali rady rywalom przed własną publicznością. Po emocjonującym w II połowie meczu biało-niebiescy zremisowali z Okocimskim Brzesko 1:1 (0:0).
Goście mogą mówić o szczęściu, że udało im się wywieźć z Olsztyna punkt. To gospodarze byli stroną przeważającą, jednak zawiodła skuteczność. Prym wśród biało-niebieskich nie pierwszy już raz w tym sezonie wiódł Jakub Kowalski. Szarże młodego pomocnika na prawym skrzydle siały popłoch w szeregach przyjezdnych.
Już w 20. minucie mogło być 1:0. Rajd Kowalskie i zaskakujący strzał pewnie chwycił jednak bramkarz przyjezdnych Dariusz Trela. Takich sytuacji było jednak w I połowie niewiele - gra rzadko przenosiła się pod bramkę, a jeśli już, to była bramka Okocimskiego. Dziesięć minut przed końcem tej części gry bramkarza gości wyręczył słupek - znów rajd Kowalskiego, który zagrał do Łukasza Suchockiego. Olsztyński napastnik znalazł się sam przed Trelą, jednak nie potrafił wykorzystać wybornej sytuacji.
Nie wykorzystana sytuacja zemściła się 10 minut po przerwie. Długie zagranie dotarło do stojącego na spalonym Macieja Kisiela. Sędzia liniowy jednak nie zareagował, a napastnik przyjezdnych ograł pilnującego go obrońcę i silnym strzałem z 13 metrów pokonał Rafała Gikiewicza.
Olsztynianie szansę na wyrównanie mieli już dwie minuty później. Szarżującego w polu karnym Suchockiego powalił - w opinii sędziego - obrońca z Brzeska. W tej sytuacji jednak też nie można zdecydowanie przyznać racji arbitrowi. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Paweł Głowacki, jednak strzelił nad poprzeczką.
Nie zrażeni niepowodzeniem biało-niebiescy nadal atakowali, a przyniosło to efekt po kolejnych 120 sekundach. Dośrodkowanie z lewej strony minęło obrońców z Brzeska, jak i napastników olsztyńskiej drużyny. Piłka wylądowała pod nogami wbiegającego w pole karne z prawej strony Kowalskiego, który mierzonym strzałem z siedmiu metrów nie dał szans bramkarzowi przyjezdnych.
Od tej pory napór gospodarzy nie malał. Zawodziła jednak skuteczność i... arbitrzy. Sędziowie popełnili w tym pojedynku taką liczbę błędów (szczególnie na niekorzyść OKS-u), że można by obdzielić nimi kilka meczów.
Gracze z Olsztyna blisko strzelenia zwycięskiej bramki byli jeszcze w doliczonym czasie gry. Jednak Suchocki, podobnie, jak w I części gry, trafił w słupek.
Olsztynianie w ośmiu meczach zwyciężyli tylko raz, pięciokrotnie remisując i dwukrotnie przegrywając. Kolejna szansa na komplet punktów za tydzień - wówczas wyjazdowy mecz z Wisłą Płock.
******Jakub Kowalski (pomocnik OKS-u 1945 Olsztyn):
Trudno tak na gorąco oceniać mecz, ale liczyliśmy na trzy punkty. Każdy jest zdeterminowany. Widoczny jest brak skuteczności. Mamy sytuacje, stwarzamy je, tylko brakuje wykończenia. Nikt nie wini Pawła Głowackiego za niewykorzystany rzut karny. Dobrze jednak, że udało się w końcu wyrównać. To, że ja strzeliłem, to akurat mało ważne.