(fot. archiwum)
15-letnia Kinga trafiła do szpitala po tym, jak spadła z konia podczas nauki jazdy. Jak wynika z relacji ojca dziewczynki, jego córkę dodatkowo kopnął koń. 15-latka miała leżeć na ziemi przez 40 minut i nikt z pracowników stadniny koni jej nie pomógł. Kingę do szpitala odwiozła matka dziewczynki, która po nią przyjechała. Teraz sprawę wyjaśniają olsztyńscy policjanci.
Wczoraj (19.08) do Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie, przy ulicy Partyzantów przyszedł 39-letni mężczyzna. Z jego relacji wynikało, że dzień wcześniej, w środę, jego brat zawiózł jego córki, w tym 15-letnią Kingę do jednej ze stadnin koni przy ulicy Lubelskiej, gdzie dziewczynki uczyły się jeździć konno.
Jak twierdził zgłaszający, w pewnym momencie jego 15-letnia córka spadła z konia na ziemię, a ten następnie miał kopnąć dziewczynkę. 15-latka miała leżeć na ziemi przez około 40 minut. W tym czasie nikt z pracowników stadniny jej nie pomógł. 39-latek dodał, że nikt nawet nie zadzwonił po karetkę pogotowia ratunkowego. Ranną dziewczynkę do szpitala odwiozła dopiero jej matka, która przyjechała po dziewczynki. Okazało się, że 15-letnia Kinga miała krwotok wewnętrzny i pękniętą śledzionę.
Ojciec dziecka twierdzi, że świadkiem całego zajścia była jego młodsza córka, która opowiedziała o wszystkim rodzicom. Teraz policjanci wyjaśniają okoliczności tego zdarzenia.