- To będzie cud, jak na tym przejeździe nikt nie zginie - usłyszeliśmy dziś (10.08) na tymczasowym przejeździe przez tory kolejowe w ciągu ulic 1 Maja i Wojska Polskiego. Z naszych obserwacji wynika, że chyba nie wszystko idzie tak, jak planowali organizatorzy przejazdu.
Tymczasowy przejazd przez tory między Śródmieściem Olsztyna a Zatorzem uruchomiono kilkadziesiąt minut przed północą. Jednocześnie zamknięty został wiadukt nad torami, a już dziś drogowcy przystąpili do zrywania asfaltu na nim. Nie ma więc już odwrotu, mimo, że wcześniej z ust organizatorów tymczasowego przejazdu padały zapewnienia, iż dwa dni nowy przejazd będzie testowany i dopiero, gdy wszystko będzie w porządku, rozpocznie się demontaż starego wiaduktu. Tak się jednak nie stało, więc kierowcom nie pozostaje nic innego, jak nauczyć się korzystać z tymczasowego przejazdu, a budowniczym - poprawić jego organizację.
A że nauka i zmiany są potrzebne, pokazały dzisiejsze doświadczenia. Nierzadko zdarzały się sytuacje, gdy na budce dróżnika rozlegały się dzwonki sygnalizujące zamykanie przejazdu (ledwo słyszalne dla przechodniów i raczej niesłyszalne w pojazdach), podczas gdy między szlabanami stało kilka samochodów. Ich kierowcy widząc, że szlabany są opuszczane, nie wiedzieli jak się zachować. Niektórzy ze stoickim spokojem czekali aż sznur pojazdów przed nimi ruszy i będzie można zjechać z torów, ale niektórym puszczały nerwy i próbowali wycofać. Byli też tacy, którzy na torach zawracali, byle tylko nie znaleźć się na trasie pociągu.
Niezdecydowanym starali się pomagać strażnicy miejscy, którzy pojawili się na przejeździe przed południem, w godzinach, kiedy zamknięcia przejazdów miały być najdłuższe. Na moment pojawili się też policjanci, ale przekonali dyżurnego komendy, że ich obecność przy przejeździe jest zbędna, bowiem... strażnicy miejscy sami doskonale sobie radzą.
Strażnicy zaś mieli problem nie tylko z kierowcami, ale także z pieszymi, którzy nie zważając na znaki zakazu ruchu pieszych i barierki, zamierzali przechodzić przez tory. I należy się spodziewać, że jeżeli tylko z przejazdu znikną strażnicy miejscy i nie będzie tam policjantów, to przechodzenie przez tory będzie powszechne.
Nad organizacją tymczasowego przejazdu przez kilka tygodni pracował sztab specjalistów i nie chcielibyśmy nikogo pouczać, twierdzić, że wiemy lepiej. Ale po dzisiejszych obserwacjach ciśnie się na usta wniosek o ustawienie przed szlabanami sygnalizatorów z czerwonym światłem, które wstrzymywałoby wjazd na tory. Nie dochodziłoby do takich sytuacji jaką zaobserwowaliśmy dziś, że autobus MPK omal nie złamał szlabanu, bo kierowca nie słyszał włączonego przez dróżniczkę dzwonka i wjechał pod zaporę w momencie, gdy była ona opuszczana. Tylko refleksowi dróżniczki można zawdzięczać, że już w pierwszym dniu nie trzeba było montować nowej zapory. Kierowcom natomiast radzimy, by nie wjeżdżali na tory, gdy nie ma się pewności, że będzie można z nich zjechać.
Z D J Ę C I A
F I L M Y