Proces toczy się za pancernymi szybami (fot. MK)
- Wojciech F. kazał mi zabić Włodzimierza Olewnika - wyznał ku zdumieniu sądu Ireneusz P., jeden z głównych oskarżonych w głośnym procesie, jaki toczy się w opancerzonej sali Sądu Okręgowego w Płocku. Trzynaścioro oskarżonych odpowiada za uprowadzenie i zabójstwo 26-letniego Krzysztofa Olewnika, syna Włodzimierza, znanego przedsiębiorcy mięsnego z Drobina koło Płocka.
W Drobinie mieszkał też 44-letni dziś Ireneusz P., dorywczy elektryk, który nadał tę „robotę” warszawskiemu kryminaliście Wojciechowi F., gdy obaj siedzieli w jednej celi. Po wyjściu z więzienia F. zorganizował grupę, która najpierw porwała, a potem zamordowała młodego biznesmena.
Od uprowadzenia do zabójstwa minęły prawie dwa lata, a w tym czasie ojciec Krzysztofa robił wszystko, by odnaleźć i uwolnić syna. Zaangażował nawet ludzi detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, ale ci jedynie wyciągnęli od Olewnika duże pieniądze.
Ten szum wokół sprawy nie podobał się Wojciechowi F., który kazał Ireneuszowi P. śledzić przedsiębiorcę, a w odpowiednim momencie go zastrzelić. Dał mu pistolet przerobiony z gazowego na broń palną, który Ireneusz P. zakopał pod kapliczką, aby łatwiej mógł go znaleźć. Natomiast herszt bandy (powiesił się w czerwcu br. w olsztyńskim areszcie) drugiemu bandycie z Drobina kazał śledzić... Ireneusza P. Ten obecnie twierdzi przed sądem, że wcale nie chciał zabić i wykonywał pozorowane ruchy dla zmylenia swego „opiekuna”. Przypadek sprawił, że przed Bożym Narodzeniem 2002 r. Włodzimierz Olewnik trafił do szpitala, co uspokoiło przywódcę bandy. Powiedział swoim kumplom: „Może wybawi nas od kłopotu i zdechnie w szpitalu”. Olewnik jednak żyje i wysłuchuje tych słów na sali sądowej.
Przypomnijmy, że do ujęcia sprawców tej zbrodni przyczynili się olsztyńscy policjanci pod nadzorem olsztyńskiej prokuratury. To dzięki naszym organom ścigania odnaleziono zakopane ciało młodego Olewnika i postawiono bandytów przed sądem. We wtorek (20 listopada) dalszy ciąg procesu.