Debata o kształceniu zawodowym w Budowlance (fot. EM) |
Więcej zdjęć »
Nie każdy musi być magistrem, ale każdy powinien mieć fach - jeśli nie chce mieć problemu z miejscem dla siebie na rynku pracy. Tak najkrócej można streścić debatę zorganizowaną przez Wojewodę Mariana Podziewskiego i Zespół ds. Rozwoju Dialogu Społecznego.
Spotkanie o wielkim powrocie szkół zawodowych do łask polityki edukacyjnej oraz o potrzebie tworzenia mody na zawodówki i technika, odbyło się w Zespole Szkół Budowlanych w Olsztynie 8 lipca. W dyskusji uczestniczyli:
- Grażyna Przasnyska - Warmińsko-Mazurski Wicekurator Oświaty;
- dr hab. Henryk Mizerek z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego;
- Zdzisław Szczepkowski - dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy;
- Magdalena Wantała-Szumera z Departamentu Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego MEN;
- liczni przedsiębiorcy, pracodawcy z regionu, dyrektorzy szkół.
Prezentowane badania o mapie zawodów, liczbie szkół i uczniów nie sprostały w pełni oczekiwaniom pracodawców i organizatorów szkolenia zawodowego. Zgłaszano uwagi na brak spójności w badaniach - np. ten sam zawód był po stronie zawodów deficytowych i nadwyżkowych. Brakowało także badań, wskazujących kierunek na lata przyszłe. Np. dyrektorzy szkół chcą wiedzieć, jakie konkretnie zawody i do jakich branż będą potrzebni fachowcy w regionie, w kraju i w Europie (czy np. Francja nadal potrzebuje polskiego hydraulika?). Czy ujmują to precyzyjnie strategie rozwoju gospodarczego? Dopominano się o to wyraźnie, prosząc jednocześnie, aby odejść od stwierdzeń o małej mobilności Polaków, bo od pewnego czasu jest to już daleko posuniętą nieprawdą. Pracodawcy z kolei chcą zmiany w przedmiotach nauczania, by nie musieli tracić czasu i pieniędzy na kształcenie od podstaw w swoich firmach. Pytano np. dlaczego zginął z przedmiotu kształceń zawód kierowca-mechanik? Kiedyś był, a teraz mamy w tym „dziurę”, uniemożliwiająca zatrudnienie pracownika z połową umiejętności. Pracodawcy chcą także, by nie uczono ze starych poradników (podawano przykład przedmiotów z książkami pisanymi w latach 50, jedynie potem przedrukowanymi) i przy archaicznym sprzęcie. Teraz maszyny do obróbki drewna to obsługa komputera i połączenie niemalże pasji rzemieślnika artysty z podstawami wiedzy informatyka. Absolwent szkół zawodowych tej wiedzy nie ma. Tak samo, jak nie zna choćby w zakresie podstawowym języka angielskiego, choć w Polsce pracuje się na sprzęcie z zachodnią marką i z zachodnimi programami obsługi, w których występują dyspozycje z języku angielskim lub niemieckim - kursy z obsługi także odbywają się często na Zachodzie, gdzie polscy przedsiębiorcy wysyłają swoich pracowników.
Dużo słów poświecono modom na licea. W społeczeństwie pokutuje przekonanie, że najlepiej posłać dziecko do liceum. Efekt tego taki, że z braku kwalifikacji do pracy w konkretnym zawodzie, wielu maturzystów z konieczności wybiera studia - niekoniecznie w zawodach, w których się potem może spełniać zawodowo. Rynek nie czeka na zalew pedagogów, politologów itp. Humaniści nie zbudują niczego, a w Polsce trzeba budować.
Szkolnictwo zawodowe stawia nas na baczność - mówiono w debacie. A my nadal produkujemy magistrów, na których rynek pracy nie czeka. Rynek potrzebuje ludzi z kwalifikacjami do konkretnych zawodów. Dlatego rośnie i musi być promowana potrzeba kształcenia profilowanego już na poziomie średnim - zawsze potem może być rozwijana na wyższym.
W debacie pojawiały się także stwierdzenia, że człowiek może w ciągu swej aktywności zawodowej parę razy zmieniać zawód przez to, że będzie zdobywał doświadczenia w branżach, które zaoferuje rynek lub zweryfikuje własne doświadczenia i wyrobione umiejętności na różnych stanowiskach. Ważne jest zatem postawić na kształcenie zawodowe, tworzyć ścieżki dalszego rozwoju i zmian profilu w specjalizacjach oraz... dobrze wynagradzać ludzi od konkretnej pracy. Postulowano także i o to, by wszelkie nauki w szkołach silnie wzmacniać kwalifikacyjnymi egzaminami. W nowoczesnej gospodarce liczy się po prostu fach. Układ przedmiotów powinien temu sprzyjać. Jeśli zatem ktoś kształci się na mechanika, to powinien mieć więcej godzin z fizyki, a nie np. z geografii itp.
Bardzo pożyteczna dyskusja pokazała jak dalece zaniedbano tak kiedyś popularne zawodówki czy technika i jak bardzo brakuje teraz wykwalifikowanej kadry na budowach, drogach, w obsłudze nowoczesnych maszyn...
Jeden z olsztyńskich pracodawców powiedział: - Jak mam wybierać między obecnym absolwentem szkoły a człowiekiem, który z ojcem zbudował stodołę, to zawsze wybiorę tego, co zbudował stodołę, bo na czymś konkretnie się zna i to jego sukces.
Z D J Ę C I A